
Zostawmy dzieciom świętego Mikołaja
“Przecież my dobrze wiemy, że to nie święty Mikołaj przynosi prezenty, tylko rodzice” – zakomunikowali nam ostatnio zgodnie nasi chłopcy. To odkrycie wcale nie przeszkadza im jednak czekać niecierpliwie na poranek 6 grudnia i prezenty mikołajkowe.
Czas płynie nieubłaganie, dzieci dorastają i ten moment, gdy przestają wierzyć w to, iż święty Mikołaj przynosi prezenty, musiał w końcu nadejść. Na szczęście to nie oznacza wcale braku wiary w świętego Mikołaja jako takiego, bo w domu pielęgnowaliśmy kult kanonizowanego biskupa z Miry, a nie postaci z reklamy Coca-Coli.
Swego czasu napisałem nawet tekst o świętym Mikołaju. Gorąco go Wam polecam:
Okres przedświąteczny to czas, gdy ze strony niektórych katolików rozpoczyna się zmasowany atak w obronie biskupa Mikołaja, skierowany na “przebierańca”, czyli przeciwko komercyjnemu wizerunkowi świętego.
Atak ten moim zdaniem jest po prostu bezsensowny.

Raz, że nie każdy musi pielęgnować kult świętego, bo nie każdy jest katolikiem czy prawosławnym. Dwa, że postać świętego historycznie jest – delikatnie ujmując – słabo udokumentowana, a jego hagiografia opiera się głównie na legendach. Dwa, że walka z kulturą masową nie ma sensu. Czy Mikołaj będzie miał strój biskupi, czy też czerwoną kufajkę i czapkę oraz długą białą brodę, ważniejsze od stroju jest to, jakie niesie przesłanie: radości obdarowywania i bycia obdarowywanym. Czy przyjeżdża ciężarówką z logo popularnego napoju gazowanego, czy też saniami ciągniętymi przez renifery, ważne jest to, że przynosi uśmiech i życzliwość.

Z drugiej strony zaczyna się atakowanie świętego Mikołaja za to, że jest święty, czyli za jego religijny kontekst oraz za jego nierealność. Wielu rodziców próbuje na siłę wybijać dzieciom z głów ideę mikołajową. Z dumą obnoszą się z tym, że nie pozwalają wierzyć w świętego Mikołaja.
Pozwólmy dzieciom wierzyć w świętego Mikołaja i to, że to on przynosi prezenty. Baśniowe elementy są bardzo ważne w dzieciństwie. Bez nich dzieciństwo traci swój smak i urok. Prędzej czy później dzieciaki same dochodzą do tego, jaka jest prawda. Wtedy w naturalny sposób można zacząć uczyć je nie tylko bycia obdarowywanym, ale i radości obdarowywania innych. Ale póki chcą, niech czekają – czy to na biskupa, czy na staruszka w czerwonym stroju.